REKOLEKCJE ADWENTOWE DLA ZABIEGANYCH

Rekolekcje dla zabieganych w czterech odsłonach

od I niedzieli Adwentu 

 

Nauki podczas Mszy św. niedzielnych (z wyjątkiem godz. 12.00) teksty będą dostępne również W TYM MIEJSCU

Tematy nauk rekolekcyjnych:

 

Wierzę … czy wierzę? – program na adwentowe życie…

 

3 grudnia: Ręce do góry: deklaracja czy życie…

1.

Proszę Państwa, oto miś

Miś jest bardzo grzeczny dziś

Chętnie Państwu łapkę poda

Nie chce podać – a to szkoda

Nie, nie oszalałem … to jeden z tych wierszyków, skądinąd bardzo znanych i zabawnych, które ilustrują potrzebę Adwentu: miły, sympatyczny… obojętny… stąd też konieczny jest właśnie taki czas w życiu wiary, jak czas oczekiwania – aby wyjść poza poszukiwanie „małej stabilizacji”, poza swego rodzaju „moszczenie się w wygodnym fotelu” i zobaczyć autentyczną, prawdziwą perspektywę – życie wieczne… bo przecież W Chrystusie zostaliście wzbogaceni we wszystko: we wszelkie słowo i wszelkie poznanie,

To jest rzeczywiste adwentowe zaproszenie do zaryzykowania czegoś więcej, niż tylko normalność i przeciętność. Niegdyś ukazała się książka Szymona Hołowni (który akurat nie jest dla mnie jakąś wielką wyrocznią  w sprawach Kościoła) ale perspektywa, która tam została zaprezentowana zainspirowała mnie – mianowicie Autor w swojej podróży po świecie spotyka najróżniejszych ludzi i sytuacje wspólnot kościelnych rozsianych po zakątkach globu i zauważa rzecz wydawałoby się banalną, mianowicie to, jak bardzo zmienia się sposób patrzenia na otaczającą nas rzeczywistość z perspektywy innych,  jak bardzo Kościół a co za tym idzie nasze doświadczenie wiary może się realizować na różne sposoby, idąc dalej, jak istotnym jest, aby zadawać sobie pytanie o to co dla mnie znaczy wierzyć, żeby zrozumieć  w jakim miejscu się znajduję… więcej, żeby podjąć decyzję o wejściu w rzeczywiste spotkanie z Jezusem Chrystusem a nie z jakimś Jego kiepskim wyobrażeniem (a  czasami z Jego karykaturą)

„Mała stabilizacja” skoncentrowana na problemie bycia grzecznym czy niegrzecznym,  tańcząca ciągle wokół tematów pobocznych i rozdzierająca szaty nad przejmującymi skądinąd, ale tylko jednostkowymi przejawami upadku, nie sprzyja odnalezieniu właściwych perspektyw. Stąd chciałbym w tym roku, sprowokowany wielkimi tematami zbliżającego się czasu a więc odkrywaniu roli Ducha Świętego w Kościele i jubileuszu 1050-lecia biskupstwa w Poznaniu, zaproponować refleksję wokół  tych fundamentalnych pytań, jakimi są pytania o doświadczenie wiary, właśnie w ramach tego czasu liturgicznego jakim jest Adwent – czas oczekiwania, ale też przygotowania na spotkanie z Jezusem. Innymi słowy czas na życie w całej pełni, tak bardzo i intensywnie, aby jak najlepiej ukształtować się na to co ma trwać przez całą wieczność. Zacznijmy zatem od początku, od próby definicji:

2. Wierzę… Deklaracja czy życie? –

To nie jest tylko pytanie o moje postępowanie, a przynajmniej nie na początku. Gdy Jezus zachęca Uważajcie i czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie. Wychodzi poza nawoływanie do zwykłych praktyk religijnych, to nie jest zaproszenie na kolejne spotkanie modlitewne, gdzie jedyna różnica polegałaby na  tym, że po jego zakończeniu będzie już koniec świata. Uważajcie i czuwajcie… to wezwanie do radykalnej zmiany postawy, zmiany wręcz istoty sprawy. Koniec z pomysłami na własną rękę, koniec z eksperymentami, typu może trochę pożyję według zasad, trochę bez zasad, a potem zobaczę jak to będzie… kiedyś pewna leciwa już (przynajmniej z wyglądu) osoba, taką właśnie mi teorię wygłosiła … że ona to jeszcze zobaczy… wtedy ze względu na domniemany wiek mogłem powiedzieć, że marne szanse na to, czy zdąży zobaczyć cokolwiek… ale to nie w wieku problem. Jezus każdego z nas zaprasza do konkretnych decyzji, do opowiedzenia się, jaką postawę przyjmuję… to jest radykalne, jednak nie istnieje byt, który można by nazwać chrześcijanin, ale…

Bo można traktować wezwanie do wiary w sposób niezwykle racjonalny i patrzeć na nią, jako na zjawisko najbardziej naturalne na świecie, bo przecież wiele, jeżeli nie większość danych, które napływają z zewnątrz, przyjmujemy na taką naturalną wiarę – na zasadzie nie mogę sprawdzić, więc przyjmuję do wiadomości, inaczej mówiąc wierzę, że tak było jak mówią…. ale Boże zaproszenie przekracza ten wymiar, czystej deklaracji, niezobowiązującego przyjęcia do wiadomości… bo wiara, o której mówi Jezus, to życie, w którym z jednej strony przyjmuję do wiadomości Boże objawienie: owo słynne ze Starego Testamentu: Słuchaj Izraelu jam jest Pan Bóg Twój… słuchaj i przyjmij do wiadomości – uwierz a z drugiej strony, podejmij wysiłek kształtowania siebie na obraz i podobieństwo Boże… to już nie tylko usłysz, ale też żyj, zaangażuj się, przemieniaj to co do Bożego wezwania nie przystaje

Gdy człowiek staje wobec własnego życia i dostrzega w nim słabość, bylejakość, czy nawet bezradność wobec kłopotów i codziennych problemów… to jasnym się wydaje, że nie wystarczy usiąść i rozważać jakieś teoretyczne możliwości, ale poszukuje się konkretnych rozwiązań… roztropność nakazuje, aby zbadać przyczyny, spróbować skorygować własne działania (inaczej mówiąc naprawić ewentualne błędy), a jak faktycznie nic nie skutkuje, to szukamy rady, pomocy, wsparcia… i tak to działa… proszę zwrócić uwagę, że Pan Bóg zapraszając nas do tej szczególnej relacji ze sobą – do wyznawania wiary – nie próbuje stosować innych reguł: każdy nasz dzień, zadanie, słowo, każdy pomysł, nowa idea, każde spotkanie z drugim człowiekiem, to przestrzeń, gdzie Bóg chce być obecny ze swoją dobrą nowiną… tak jakby chciał tylko, abyśmy spróbowali zobaczyć naszą codzienność w Jego perspektywie…  jest taki przepiękny zwyczaj porannego i wieczornego pacierza, nie dlatego, że nie można się modlić o innych porach dnia, można, ale to właśnie poranek i wieczór, spinają swego rodzaju klamrą, naszą codzienność… dobrze, żeby te siłą rzeczy zazwyczaj krótkie chwile przypomniały nam o zwykłej obecności Boga…. Bo Jego obecność zawsze niesie konsekwencje, czy jesteśmy świadomi czy też nie… lepiej dla nas, aby uświadomić sobie Bożą obecność. Chcemy tylko zadeklarować to że przyjmujemy obecność Boga, czy też chcemy żyć tą obecnością?… i to jest właśnie pierwsze pytanie z którym zostawię Państwa na ten tydzień adwentu

3.

A jeżeli Pan Bóg pozwoli, w przyszłym tygodniu podejmiemy  rozważanie nt. wiary w Boga Ojca Wszechmogącego – czyli spróbujemy zobaczyć konsekwencje naszego spotkania z Bogiem.

 

10 grudnia: Wierzę w Boga Ojca – czyli nie bądź naiwny – musisz wiedzieć dlaczego

  1. Gdy w ubiegłym tygodniu stawialiśmy sobie pytania o wiarę, rozumianą jako wezwanie do radykalnej zmiany postawy wobec Pana Boga, doszliśmy do punktu mówiącego o owocach takiej zmiany: do zasadniczego, choć banalnego pytania: czy chcę żyć wiarą, czy też zatrzymam się na deklaracji? Zgodnie z zapowiedzią, skoro już Pan pozwolił nam dożyć tej niedzieli, zróbmy kolejny krok i zobaczmy konsekwencje życia wiarą – w nieco innym ujęciu, zobaczmy co to znaczy wierzyć w Boga Ojca Wszechmogącego.
  2. Często opowiadają taką anegdotę z życia św. Augustyna:

Kiedyś Augustyn miał przechadzać się nad morzem próbując zrozumieć tajemnicę Trójcy św., tajemnicę Boga samego. Chodząc tak po plaży zobaczył w pewnym momencie małego chłopca, który wygrzebał w piasku plaży maleńki dołek i niewielką muszelką przelewał wodę z morza do tego dołka.

 – „Co ty robisz dziecko?” – pyta go Augustyn

– „A, jak widzisz, przelewam morze do dołka” – odpowiada chłopczyk.

– „Czy ty myślisz, że tą małą muszelką przelejesz to ogromne morze do tego maleńkiego dołka?” – pyta ponownie Augustyn.

Na co chłopczyk rezolutnie odpowiada:

– „Prędzej ja przeleje tą muszelką całe morze do tego maleńkiego dołka, niż ty zrozumiesz tajemnicę Trójcy Świętej”.

  1. I coś w tym jest… gdy postawimy na poważnie pytanie dlaczego wierzę?, stawiamy się trochę w miejscu małego dziecka, które nieracjonalnie przelewa ocean do dziury w ziemi przy pomocy małej muszelki – ale też trudno sobie nie zadać pytania o to, dlaczego jestem wierzący… mówiąc inaczej, jakie są podstawy mojego szukania relacji z Panem Bogiem. Oczywiście że nie jesteśmy w stanie znaleźć odpowiedzi wyczerpującej, bo nieogarniony jest Ten, który pozwala nam spotkać się ze sobą – Bóg Wszechmogący, ale biada nam, gdy nie staniemy wobec tej tajemnicy z naszym pytaniem dlaczego?
  2. Dwa dni temu przezywaliśmy w liturgii uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP – święta, które pokazuje pierwszy i chyba najważniejszy kierunek szukania odpowiedzi. Ta tajemnica życia Maryi, Jej absolutna bezgrzeszność, wolność od grzechu pierworodnego, podpowiada nam, że szukamy Boga, bo człowiek stworzony został, jako niepokalany, bez grzechu, bez zła, a to oznacza, że w planach Bożych, tak jak je poznaliśmy w Objawieniu Bożym, człowiek miał istnieć w bezpośredniej bliskości ze swoim Stwórcą – biblijny obraz mówi, że „przechadzał się po ogrodzie w Bożej obecności”, również dzisiaj w liturgii Mszy św. pobrzmiewa echo tęsknoty za tym czasem, gdy w czasie Eucharystii modlimy się: ofiarujemy Tobie, Boże, Chleb życia i Kielich zbawienia i dziękujemy, że nas wybrałeś, abyśmy stali przed Tobą i Tobie służyli.

Stać wobec Boga, móc z Nim rozmawiać bez ograniczeń, to nie jest jakiś mistycyzm, ale wpisany w naturę ludzką stan.  «oto wasz Bóg! oto Pan Bóg przychodzi z mocą i ramię Jego dzierży władzę. oto Jego nagroda z Nim idzie i przed Nim Jego zapłata. Podobnie jak pasterz pasie on swą trzodę, gromadzi ją swoim ramieniem, jagnięta nosi na swej piersi, owce karmiące prowadzi łagodnie». – oczywiście, już ląduję na ziemi… dzisiaj daleko nam nawet do pragnienia takiej bliskości… w większości wypadków jesteśmy tak skupieni na tym co nas dotyka w naszym życiu, że nawet nie czujemy większego braku, bliskości z Panem Bogiem… to są te wszystkie sytuacje, które możemy skrótowo opisać hasłem nie miałem czasu na… (modlitwę, Mszę św., pobożną lekturę itp.) albo drugie hasło: no jeszcze muszę (iść na Mszę, wypełnić przykazania, albo zachować post itp.) Innymi słowy, lekceważenie spraw Bożych lub traktowanie ich jak uciążliwego balastu…

Można powiedzieć jeszcze inaczej: łatwo w całym tym rozgardiaszu życia zapomnieć o obecności Boga – to nie jest równoznaczne z brakiem wiary, (bo w końcu wierzę, że w Chrzcie św. zostałem obdarzony tym darem) to oznacza, że nie stawiam się na spotkanie – nieobecny i niekonsekwentny… a czekający, obecny Bóg został wystawiony do wiatru… no właśnie, wielu ludziom wydaje się, że to Bóg został pozostawiony samemu sobie i nie zauważają często, że to człowiek  jest samotny… dlatego z całą mocą musi wybrzmieć w tym miejscu, decyzja człowieka o wyjściu poza deklaracje i o życiu wiarą, o której wspominałem w ubiegłym tygodniu, to nie dodatkowe obciążenie i tak przeładowanych kalendarzy, ale cześć odpowiedzi na pytanie o sens wiary… muszę szukać relacji z Bogiem, bo to jest moja natura, takim stworzył Bóg człowieka, aby mógł się z Nim spotkać, „przechadzać po ogrodzie”, aby być częścią Bożego życia… no cóż, a nasza reakcja przypomina trochę postawę zbuntowanego nastolatka: na złość mamie, odmrożę sobie uszy, bo w gruncie rzeczy tak można by streścić postępowanie, które nazywamy grzechem.

  1. W podobnym ujęciu wyraźnie widać absurdalność takiego zachowania, w rzeczywistości, każdy z nas gdy przychodzi co do czego i tak będzie miał setki uzasadnień, dlaczego nie mogę stawić się na spotkanie z Bogiem… jednak czas Adwentu to czas wielkiej nadziei, po raz kolejny bowiem przypomina, że Bóg Wszechmogący jest Bogiem cierpliwym i stąd z mocą musi zabrzmieć izajaszowe wołanie cytowane dzisiaj przez Jana Chrzciciela: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego. Bo wyznanie wiary w Boga Wszechmogącego oznacza, że musi się ono dla mnie zacząć od pytania: dlaczego wierzę? I w konsekwencji muszę przypomnieć sobie jakim chce mnie Bóg… że mogę odnaleźć siebie takim jakim On mnie chce… tylko dlatego, że Bóg nie wycofuje swoich zobowiązań, jakie powziął wobec stworzenia, nawet wtedy gdy zapominam o Jego obecności… ale o tym obrazie Bożym, to już może za tydzień… ufając z wielką nadzieją, że Pan Bóg pozwoli nam kontynuować nasz Adwent na tej ziemi, gdy rozważać będziemy tajemnicę wiary w Jezusa Chrystusa. Dzisiaj zostawiam was z pytaniem na II tydzień adwentu: dlaczego wierzysz w Boga?

17 grudnia: Wierzę w Jezusa Chrystusa – czyli jaki jestem śliczny…

24 grudnia: Wierzę w Ducha Świętego – czyli o tym, że ADHD jest cnotą